wtorek, 16 lipca 2013

PRZYJACIELE SĄ JAK CICHE ANIOŁY, KTÓRE PODNOSZĄ NAS, GDY NASZE SKRZYDŁA ZAPOMNIAŁY JAK LATAĆ



WSPOMNIENIE SZÓSTE
CZĘŚĆ PIERWSZA


- Ej tam z tyłu!! Spokój! Miłosz jesteś starszy, bądź mądrzejszy.
- Tato, tato kup tableta na uspokojenie – mój kochany synek usiłuje namówić mnie na zakup tego badziewia dokuczając zapiętej w fotelik Zuzi i rzucając papierkami z cukierków w śpiącego w najlepsze Patryka.
- Jak się nie uspokoisz sam, to zamiast tableta będziesz miał przejażdżkę w bagażniku, a do Rzeszowa jeszcze daleko – groźba jest oczywiście bez pokrycia i 8 letni już Miłosz doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
 - Tato no! Wszyscy mają, tylko nie ja – jego płaczliwy ton wcale nie robi na mnie wrażenia.
- Kochany dobrze wiesz, że w ten sposób niczego na mnie nie wymusisz. Umówiliśmy się na coś, prawda? Ja zdania nie zmienię. Koniec dyskusji!
Dalsze dwie godziny jazdy z całym moim przychówkiem minęło bez większych przygód. Nie obyło się oczywiście bez dziesięciu postojów, bo komuś chciało się pić, sikać albo wymiotować. Pod koniec, już w obrzeżach Rzeszowa Patrykowi włączył się tryb najwyższej głośności. Wrzeszczał jakby go ktoś obdzierał ze skóry. Miłosz śmiał się do rozpuku, a Zuza majstrowała namiętnie przy zapięciu fotelika, bo nagle stwierdziła, że jest już zbyt duża na takie wiązanie. Życie samotnego ojca zdecydowanie nie jest usłane różami.
- Tato, a będę mogła pobawić się szminkami cioci Iwonki? – córcia już snuje wielkie plany na najbliższe dni.
- O nie, nie! Wyglądałyście z Domi ostatnio jak dwaj klauni – śmieję się na samo wspomnienie – Zresztą ciocia wam na pewno nie pozwoli.
- Nie lubię cię tatusiu – mała zaplata rączki na klatce piersiowej i obrażona wydyma dolną wargę.
- Tak, tak księżniczko. Zgłodniejesz  to tatusia polubisz.
- Tato siku – po raz setny słyszę ten znudzony głosik.
- Miłosz daj spokój. Wytrzymaj jeszcze parę minut, zaraz dojedziemy. Nie zatrzymam ci się w środku miasta – no i następny śmiertelnie się obraził, obracając głowę do szyby. Dzięki za błogą ciszę choć przez chwilę, bo zmęczony płaczem Patryk też dał sobie na wstrzymanie. Gdy dojeżdżamy pod dom Ignaczaków jestem bardziej zmęczony  niż po 4 godzinach treningu siłowego.
- Ściągnąć chmurki moje słoneczka i wysiadka. Jesteśmy na miejscu – wyciągam z fotelika rozespanego i niezadowolonego Patryka, a Miłosz pomaga siostrze  wyswobodzić się z więzów. Chwilę później oboje wiszą na szyi Krzyśka przekrzykując się wzajemnie.
Igła z dużą cierpliwością słuchał opowieści dzieciaków z całej podróży, począwszy od wylotu z lotniska w Ankarze.
- Chodzicie do domu, bo widzę, że wasz tata ledwo na nogach stoi – libero szybko zauważa, że mam dość i z chęcią bym troszkę odpoczął. Moja najmłodsza latorośl jest nieco zawstydzona i nie wychyla główki z zagłębienia mojej szyi.
- No już synek. Nie udaj takiego nieśmiałego. Przywitaj się z wujkiem – mały jeszcze mocniej wtula się we mnie – Nic z tego nie będzie jednak.

Gdy już ładujemy się do domu z tobołkami to mam dość. Dochodzi, 22 gdy wreszcie udaje nam się zagonić dzieci do łóżek. Właściwie to dopiero interwencja Iwonki pomaga. Patryk przez cały czas nie odstępuje mnie na milimetr.
- Co on taki marudny? Przecież ciebie często nie ma i musi sobie radzić bez twoich ramion – Iwona czochra go po głowie, ale zero reakcji z jego strony. Śpi już w najlepsze.
- Czuje się niepewnie, bo niedowidzi, a te okulary nie są zbyt wygodne dla 3 latka. W domu wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni, że niczego nie przestawiamy i on sobie radzi bez nich – całuję śpiącego chłopca w główkę i kładę go do łóżka – Przyzwyczai się, a jutro będzie go wszędzie pełno.
- Mówiłeś coś o operacji ostatnio?
- Jak będzie starszy. Na razie zbyt szybko rośnie tak on jak i gałki oczne. Na razie jest skazany na te denka od słoika. Odziedziczył po mnie wadę wzroku, a wcześniactwo tylko to pogłębiło – Iwonka żegna się z nami szybko i tłumacząc się rannym wstawaniem idzie spać.
- Jak tam życie w Turcji Zbyszku? Widzę, że nic się nie zmieniło, co rok jesteś gdzie indziej – Krzysiek poklepuje mnie przyjacielsko po ramieniu – Tylko jak dzieci znoszą te wędrówki?
- Obycie z obcymi językami i kulturami im nie zaszkodzi. Miłosz nauczył się włoskiego, Zuzka też coś złapała. Na źle im to nie wyjdzie. Poza tym od tego sezonu wracam do Polski.
- Naprawdę? – oczy Igły przypominają spodki – Gdzie? Czemu ja o tym nie wiem?
- Najkonkretniejszą propozycję mam z Politechniki Warszawskiej i kilka innych mniej zaawansowanych.  Chciałbym żeby Miłosz posmakował polskiego systemu edukacji. Boję się, że kiedyś napisze mi słowo „róża” z dwoma ortografami. – troszkę ciężko mi to wszystko ogarnąć, a dzieciaki im starsze tym ma więcej na głowie.
- Czemu w ogóle wyjechałeś? – przyjaciel wpatruje się we mnie z żalem w oczach – Uciekłeś przed nami, a nikt tu wrogiem ci nie był – wiedziałem, ze to pytanie kiedyś się pojawi, a Krzysiek byle wymówką się nie zadowoli.
- Nie dawałem rady. Tutaj wszyscy patrzyli na mnie jak na okaz w muzeum, chodzili na paluszkach, żeby czasem mnie nie urazić. Dusiłem się. W Modenie byłem bardziej anonimowy – taka właśnie była prawda. Może i uciekłem, ale z dala od świeżych wspomnień czułem się lepiej. Nikt mnie nie kontrolował i nie próbował narzucić swojego sposobu przeżywania żałoby. Daliśmy sobie radę we czwórkę i teraz jest już względnie.
- Martwiliśmy się o ciebie. Wybudowałeś ogromny mur i rzadko pozwalasz go obejść – mina Krzysia nie wróży nic dobrego i obawiam się, że mi nie odpuści i wymagluje mnie na wszystkie strony.
- Chciałem sobie dać czas, a wy mnie osaczyliście. Z jednej strony byliście przy mnie, a drugiej nikt nie chciał ze mną o niej porozmawiać, a ja tego potrzebowałam. To unikanie rozmowy mnie przerażało, gdy o niej wspominałem zmienialiście temat, a mnie dusił nadmiar tłumionych uczuć. Nie zrozum mnie źle, kocham was i jestem wdzięczny za wszystko, ale wtedy mnie to przerosło - ciężko przyszło mi to wyznanie, nie chciałem urazić przyjaciela, bo wiem, ze wszyscy chcieli dla mnie dobrze. Tylko, że na siłę chcieli wymazać z mojej pamięci jej obraz. To nie jest takie proste.
- Nie wiedziałem, że tak to odbierasz.  W sumie mogło mi przyjść do głowy, że jesteś otwartym człowiekiem i lepiej z tobą rozmawiać.
- Było minęło Krzysiu. Wam też nie było lekko – chciałem zakończyć wreszcie ten temat, bo zrobiłem mu przykrość mówiąc po latach jak to wyglądało z mojej perspektywy – Wiesz, co? Może dokończymy to jutro? Jestem zmęczony, nie spałem od wczoraj. Lot z tą trójką nie był przyjemnością. Obawiałem się, że ktoś straci cierpliwość i wyrzucą mnie z samolotu bez spadochronu, lub zrobią sobie międzylądowanie i skończę jak Jan Rokita.
- Nie myśl, że ci odpuszczę. Jeszcze na kilka pytań musisz mi odpowiedzieć – kręcę tylko głową z politowaniem, bo Igła jak to Igła z wiekiem wcale się nie zmienia.
- Tylko mi nie mów, że znowu chcesz mnie swatać – Ignaczak uśmiecha się tylko tajemniczo i zamyka za sobą drzwi gościnnej sypialni.

Zostaję sam w kompletnej ciszy, przerywanej tylko cichutkim posapywaniem śpiącego dziecka. Kładę się obok jego malutkiego ciałka, ale sen jak na złość nie chce przyjść pomimo piekielnego zmęczenia. Moją głowę znów zalewają bolesne wspomnienia. Pomimo upływu lat nic nie jest prostsze. Wzdycham przekręcając się na bok, uważając żeby nie obudzić Patryka. Jutro czeka mnie kolejny ciężki dzień pod gradobiciem pytań Krzysztofa, no i muszę przeżyć kolejną kandydatkę na żonę z serii „Krzysztof Ignaczak prezentuje…”.

Dawno nie spałem tak źle jak tej nocy. Koszmary z przeszłości dręczyły mnie za każdym razem, gdy zamykałem oczy. Rano budzi mnie dziwne wrażenie, że mnie ktoś obserwuje i ucisk na brzuchu. Otworzyłem jedno oko i zobaczyłem cztery pary oczu intensywnie we mnie wpatrzonych. Sebastian, Miłosz, Dominika i Zuzka stoją w równiutkim rządku i suszą ząbki w moim kierunku.
- Mama kazała nam cię obudzić wujku, bo kawa ci stygnie – młody Igła wziął na siebie obowiązek powiadomienia mnie o celu swojego przybycia.
- Obudzić, obudzić, obudzić – jęknąłem, gdy Patryk zaczął skakać pupą po moim brzuchu powtarzając to jak mantrę.
Wygramoliłem się z łóżka i razem z dzieciakami poszedłem do kuchni, gdzie czekało na mnie śniadanie. Dziwnie się poczułem, bo nie musiałem szykować nikomu jedzenia. Iwonka wyszła do pracy, dzieci wyrozchodziły się po pokojach z tajemniczymi minkami. To nie wróży nic dobrego. Igła musi już planować remont domu. Został ze mną tylko Patryk, bo niestety nikt nie zechciał zabrać go ze sobą. Niepocieszony z trzęsącą się brodą i przekrzywionymi czerwonymi okularkami wyglądał przekomicznie. Poprawiam mu binokle przy okazji całując go w nos.
- Nie przejmuj się. Zostajesz ze starszymi, przecież nie będziesz się bawił z dzieciakami nie? – chyba jestem dobrym pocieszycielem, bo mały się ożywia i zeskakuje z kanapy. Zahacza przy okazji o róg dywanu i wywija widowiskowego orła. Do kogo to dziecko się wdało? Tym razem to nie wina półślepoty tylko wrodzonego braku gracji. Wstaje jak zwykle sam. Staram się nie trząść się nad nim jak jakaś kwoka i pozwalam mu rozbić sobie kolano, czy nabić guza. Tym razem nie wytrzymuję i pstrykam mu zdjęcie telefonem, bo z zaróżowionymi policzkami, jednym kółkiem okularków na czole, drugim na policzku i szczerbatym uśmiechem wygląda rozczulająco. Szkoda, że Gosia nie może tego zobaczyć. Nasz synek to urocza, kochana, mała pokraka.

Igła wraca wreszcie obładowany zakupami sapiąc jak parowóz.
- Krzysiu mogłeś mnie obudzić, pomógłbym, co z tymi tobołami – schodzę z nim do samochodu po resztę prowiantu i napitku – Planujesz upić całą reprezentację, czy pół Rzeszowa?
- Cicho bądź! Zobaczysz, ze zabraknie – z szerokim uśmiechem wręcza mi karton wódki, sam zabiera drugi.
- Dziwnie tu cicho. Gdzie ta zgraja? – Krzysiek lekko zaniepokojony rozgląda się po salonie za naszymi dziećmi. Widzi tylko Patryka bawiącego się pod stołem drewnianym samochodem, który jeszcze chwilę temu stał na segmencie.
- Siedzą w pokojach. Mam złe przeczucia, ale jak idę pytać, co robią, to twierdzą, że wszystko OK i mam sobie iść i nie zawracać im głowy.
- To w sumie dobrze, bo mamy do pogadania. Nie unikniesz tego Zibi – wzdycham głośno i sadzam tyłek na kanapie.
- Dobra. Miejmy to już za sobą. Zrób coś do picia. Ja ugotuję obiad, bo nie wierzę, że się nauczyłeś. Potem jestem twój – wiem, że tego nie uniknę. Znów będę musiał wyspowiadać się ze swojego życia uczuciowego, albo w moim przypadku z łóżkowego.

Troszkę zbyt długi mi ten rozdział wyszedł, więc podzieliłam go na części.
Dziękuję za ponad 20 komentarzy pod poprzednim rozdziałem i mam nadzieję, że będziecie też i tuJ


20 komentarzy:

  1. Jezusie, co Igła chce jeszcz wiedzieć i dlaczego chcę mu kandydatkę podsyłać na żonę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest długi. Moje są chyba dłuższe i aż się sama sobie dziwie, że ktoś to czyta :D
    Wiesz pewnie, że komentuję to pierwszy raz, bo ci mówiłam, ale podoba mi się to i jak już będą zakładki to się wpisze :D
    Zbyś cierpi, ale przecież kiedyś w jego życiu musi wyjść słońce, żeby było lepiej :D
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Za długi? Wcale nie :)
    Szkoda mi Zbyszka, spadło na niego wiele obowiązków. Ale to twardy facet, poradzi sobie ze wszystkimi problemami i przeciwnościami. Choć widać, że jest mu ciężko. Ale ma przy sobie kogoś takiego jak Igła. Nie może się oddalać od przyjaciół uparcie twierdząc, że da sobie radę. Podróż samochodem to prawie jak siatkarski wesoły autobus :)
    Pozdrawiam ciepło, Anna :*
    /releve-moi/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty wiesz że ja lubię długie rozdziału, mi to kompletnie nie przeszkadza. Igła to taki dobry duch dla Zbyszka, ale jednocześnie chyba natrętny duch :P. Swatanie jest najgorszą rzeczą jaka może spotka człowieka jeżeli chodzi o sfery jak tu z singla zrobić czyjegoś partnera. Przynajmniej ja mam same złe wspomnienia z tym. Ludziom to się wydaje że ich kandydat jest idealny dla nas a potem wychodzi z tego totalna porażka. Patryk urzekł moje serce tą swoja nieporadnością. A jak dla mnie scena tego rozdziału to budząca Zbyszka 4 pociech i ich miny, moja wyobraźnia zaszalała :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Patryk rozłożył mnie na łopaty, uwielbiam to dziecko. ojjjj, biedny Zbyś, Igła mu nie daruje :) podróż z dziećmi to koszmar!! jeżeli o mnie chodzi, to możesz pisać jeszcze dłuższe rozdziały, wcale się nie obrażę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nasz Zbigniew namajstrował tyle dzieci? ;) Dla mnie facet z obrączką na palcu i z dzieckiem na rękach jest mega hot, więc kupuję go w ciemno ;D
    Czy ja już mówiłam, że podoba mi się Twój styl? Chyba nie, więc robię to teraz i zadaję pytanie,na które pewnie już nie raz odpowiadałaś: dlaczego dopiero teraz mamy okazję się przekonać o twoim talencie? ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział wcale nie jest za długi :)
    Bosh co ten Igła chce jeszcze wiedzieć? Przecież on żyć Zbychowi nie da... Urzekła mnie ta gromadka dzieci budząca Zbyszka, a już całkowicie moje serce skradł nieporadny Patryk :D
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i pozdrawiam A. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jest w sam raz :-) Zbyszek stara się jak może zapanować nad swoją gromadką. Widać,że bardzo kocha swoje pociechy :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Obawiam się, co wyjdzie, lub co nie wyjdzie z tego igłowego swatania. Do tego ten zabójczy entuzjazm Zibiego :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Poczatek z tabletem to prawie jak w tej reklamie, tylko tam sie ugieli i kupili, majac swiety spokoj :D Dzieciaki sa slodkie, ale.. jak spia. Wymeczyly tatusia niezmiernie. Alez ten Krzysiek dopytliwy, omg ;p Nie ukrywam, ze jak napisalas o obserwowaniu to w pierwszej chwili pomyslalam o czyms innym..

    OdpowiedzUsuń
  11. Długi? Wręcz przeciwnie!
    Kurde, Zbychu dalej cierpi, co jest w pełni zrozumiałe. Patryk jest wspaniałą pociechą. Przekomiczny dzieciak. Krzysiek nie ustępuje i dobrze, ma się przełamać, wyżalić i na pewno będzie mu lżej.
    Akcja z tabletem? Ha, Miłosz wdałeś się chyba w ojca :D
    Czekam na kolejny!
    Całuję, camilla. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award.
      Szczegóły u mnie w zakładce o tej samej nazwie. :)

      Całuję, camilla. ♥

      Usuń
  12. Nadrobiłam i to opowiadanie. Racja, zupełnie inne od tamtego. Zdecydowanie bardziej rozczulające :( Siatkarz, wdowiec, ojciec trójki dzieci... Ciężko pogodzić te wszystkie role będąc samemu w obcym kraju. Strasznie podoba mi się to, jak piszesz to opowiadanie. Chyba każdy z nas chciałby przejść taką drogę swojego życia z ukochaną osobą za rękę i zobaczyć jak to było przed śmiercią, w bardziej lub mniej szczęśliwym życiu. Można by wtedy powiedzieć, że to wymarzona śmierć...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja tam uwielbiam długie rozdziały i sama takie piszę ;)
    Życie samotnego ojca nie jest łatwe zwłaszcza jak się ma tak małe dzieci. Widzę, że Zbyszek się nie uspokoił ze zmianami klubu i prezentuje dzieciom co rok inny kraj i klub. Jenak dobrze, że tera chce wracać do Polski, bo lepiej będzie dla dzieci jak pójdą do szkoły w Polsce.
    Swatanie jest okropne. Nie raz doświadczyłam tego na swojej skórze i nikomu tego nie życzę. Nic na siłę. Nie można namawiać kogoś do związku jak tego nie chce.
    pozdrawiam i przepraszam, że tak późno, ale ostatnio mam kryzys weno twórczy nawet do komentarzy ;/

    OdpowiedzUsuń
  14. jesteśmy jesteśmy :D
    Uwielbiam twojego bloga, każda historia jest ciekawa i na swój sposób poruszająca. Bardzo jestem ciekawa 2 części, bo tam zapewne pojawi się kandydatka na partnerkę Zibiego, co może być bardzo ciekawe :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Już się boję kogo wynalazł Igła. :P Może być zabawnie :)

    Nominowałam Cię do Liebster Award, szczegóły tutaj :)
    http://idalia-makowska.blogspot.com/p/blog-page.html

    OdpowiedzUsuń
  16. jejjku jak czytałam dwa poprzednie rozdziały i ten to się popłakałam.. . genialne !

    OdpowiedzUsuń
  17. Czekaj, ja jeszcze beczę po poprzednich... Świetnie napisane, świetnie oddane klimaty. Coś czego się boję, co mnie przeraża i przez co nie chciałabym przechodzić. Śmierć bliskich.
    Zibi ma świetne dzieciaki! Kocha je, a one jego i dobrze, że w końcu radzą sobie razem i tworzą super rodzinę :) Wujek Krzysiu je rozpieści ;)
    Może byłoby lżej gdyby z jakąś kobietą choć spróbował funkcjonować, ale cóż. Tak chciał.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Zbyszek daje sobie radę, a to w tym wszystkim najważniejsze :). Z Krzyśka to prawdziwy przyjaciel, a ta rozmowa (chociaż nie do kończona) dała wiele, bardzo wiele! :) Rozczuliłam się wyobrażając sobie "małą, uroczą pokrakę" jaką jest Patryk :). Słodki chłopczyk. Zibi ma się z tą zgrają :)

    Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://zaslugujesz-na-wiecej.blogspot.com/, a także na kolejny rozdział na:
    http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ej, nie kończ w takim momencie!
    Wyobraźnia podsunęła mi obraz Patryka z przekrzywionymi okularami i jakoś tak weselej mi się zrobiło. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń