WSPOMNIENIE SZÓSTE
CZĘŚĆ DRUGA
- Zibi
gotujesz lepiej niż moja żona – Igła oblizywał się i poklepywał po brzuchu z
miną najedzonego, grubego kota.
- Lepiej
żeby Iwonka tego nie słyszała, bo zyskam kolejne dziecko i kolejną gębę do
wykarmienia. – tęskniłem za przyjacielem przez te kilka miesięcy. Widywaliśmy
się rzadko przez te dwa lata mojej gry za granicą, ale nigdy nie straciliśmy
kontaktu. Miłosz i Zuzia spędzali wakacje u wujka Igły, a ja zawsze mogłem
liczyć na jego pomoc.
- Wiesz, że
twoje dzieci potrzebują matki? – no i się zaczęło. Od kilku miesięcy Krzysiek
przy każdej rozmowie wraca do tego tematu.
- Wiem, ale
nie będę robił niczego na siłę. Jak ty to sobie wyobrażasz? – niepotrzebnie się
denerwuję, ale nie lubię, gdy ktoś zbyt mocno ingeruje w moje życie – po drugie
nie jestem najlepszą partią w mieście z moim bagażem.
- Jakbyś,
chociaż ściągnął obrączkę to już by było łatwiej. Myślę, że nie jedna poszłaby
za tobą w ogień – przyjaciel aż poczerwieniał ze złości.
- Stary, jak
mi ją założono tak będę w niej chodził! To nie jest takie proste. Ja mam troje
małych dzieci, psa, dwa chomiki, papugę i złotą rybkę. Odkąd zdechł Bobek nie
udało mi się namówić Miłosza na kolejnego yorka i mam czekoladową labradorkę,
która niszczy wszystko na swojej drodze. Nie sądzę żeby znalazła się kobieta z
tak pojemnym sercem. Związek ze mną to będzie zawsze bycie gdzieś daleko w hierarchii
za dziećmi i ich potrzebami i z widmem zmarłej żony za plecami – trzęsą mi się ręce,
gdy o tym mówię.
- Ale ty
nawet nie próbujesz. Wiem z dobrych źródeł, że nie żyjesz w celibacie i
spotykasz się z kobietami. Ile ich było? Ile się przewinęło przez twoje łóżko?.
Żadna nie chciała zostać na dłużej? Myślisz, że nie krzywdzisz tych biednych
dziewczyn? – wiem, że postępuję jak skurwiel skacząc z kwiatka na kwiatek, ale
na chwilę obecną nie potrafię tego zmienić.
- Nie
przyprowadzę żadnej do domu i nie przedstawię jej dzieciom, bo dobrze wiesz jak
lgną do Iwonki i do każdej znajomej kobiety. Co jakby nam nie wyszło? Co bym im
powiedział? Nie będę im mieszał w głowach nadmiarem ciotek. Dobrze nam we
czwórkę – jestem coraz bardziej zdenerwowany, bo kierunek, w jakim zmierza ta
rozmowa jest coraz bardziej niebezpieczny dla Krzysztofa. – Poza tym, wcześniej
czy później każda chce wziąć ślub, a ja przysięgałem raz i drugi raz tego nie
zrobię. Większość chce mieć własne dzieci, a ja nie chcę i nie mogę ich mieć.
Nie chcę ich mieć z inną kobietą. – zaczyna już podnosić głos, strasząc w ten
sposób siedzącego pod stołem Patryka.
- Tatuś,
tatuś – mały wdrapuje się na kanapę obok i przytula mnie w obronnym geście,
posyłając jednocześnie Krzyśkowi wrogie spojrzenie zza śmiesznych okularków.
-Spokojnie
synku. Idź się bawić, nic się nie dzieje mój rycerzu – całuję go w czółko, a on
zadowolony wraca na swoje miejsce na dywanie. Ciągle jednak z obawą obraca się
w naszym kierunku, chyba wyczuwa napiętą atmosferę między nami.
- Skąd
wiesz, że nie zdecydowałbyś się na kolejne dziecko z odpowiednią kobietą.
Kolejny maluszek nie byłby problemem – Igła nie odpuszcza i dalej stąpa po
kruchym lodzie.
- Krzysiu ja
nie mogę mieć dzieci! We Włoszech poddałem się zabiegowi wazektomii. Jestem
bezpłodny – reakcja libero jest nad wyraz teatralna. Zakrywa dłonią usta, a
drugą łapie się za krocze.
- Coś ty
zrobił?
-
Podwiązałem sobie nasieniowody. Żadnej z moich partnerek nie oszukuję i nie
obiecują niczego, czego nie mógłbym spełnić. Wiedzą, ze z mojej strony mogą liczyć
tylko na seks. Nic poza tym. – zdaję sobie sprawę jak to zabrzmiało, ale tak
właśnie wygląda moja codzienność. Krzysia chyba pierwszy raz w życiu zatkało i
to nie z powodu mojego życia intymnego.
- Ale, że
dałeś sobie tam coś robić? Czy ty, no wiesz?
- Spokojnie,
staje mi jak przeciętnemu trzydziestolatkowi, bez problemów i wstydu –
rozładowuję troszkę atmosferę śmiejąc się z jego zdezorientowanej i
zdegustowanej miny.
Mam ochotę
zakończyć tą farsę, ale nie chcę znowu uciekać przed przyjaciółmi, nawet, jeśli
są tak upierdliwi i wścibscy jak Ignaczak.
Im szybciej wytłumaczę mu, że nie jestem gotowy na nowy związek tym
lepiej dla niego i dla mnie. Tak naprawdę nie jestem gotowy na nic! Ogarniam
tylko dzieci i karierę. Reszta mojego życia to wegetacja od przypadku do
przypadku, od chwili do chwili, od przelotnego romansu do przelotnego romansu.
Zdaję sobie sprawę z tego, że Gosia nie byłaby zachwycona tym, co się zemną
dzieje, ale nie potrafię nic z tym zrobić. Ciągle jestem wściekły i rozżalony,
że to spotkało właśnie mnie. Owszem mam wyrzuty sumienia spotykając się z coraz
to innymi dziewczynami i perfidnie je wykorzystując.
- Te
wszystkie kobiety, z którymi się spotykasz są kompletnymi przeciwieństwami
Gośki. Cycate, chude blondyny, które mózgiem chyba nie grzeszą. Ty wcale nie
chcesz się zakochać. Unikasz normalnych kobiet tylko spotykasz się z siksami
dla chwili przyjemności. Mam nadzieję, że zaglądasz im w metryki zanim wsadzisz
łapę w majtki – w myślach przyznaję mu rację, bo rzeczywiście starannie
dobieram sobie kochanki. Muszą być sporo ode mnie młodsze. Takie, które w żaden
sposób nie skojarzą mi się z nią.
- Chyba
trochę chore by było gdybym sypiał z jej kopiami. To by już podchodziło pod
obsesję. Zresztą poznałeś Gosię i wiesz, że ciężko o taką drugą. Wiesz, jaka
była i w tej jej dziwności się zakochałem i nie zdążyłem się znudzić, nie zdążyłem
sprawdzić czy zestarzeje się szybciej niż ja, co uporczywie powtarzała
odmawiając mi randki, a potem ręki. Nie zdążyłem przeżyć naszego wspólnego
życia. Ta strata mimo upływu dni, miesięcy i lat boli tak samo. Rana może i
przestała krwawić, ale ból towarzyszy mi każdego dnia. Codziennie obawiam się
czy wychowam nasze dzieci na porządnych ludzi, bo w chwili obecnej sam wzorem
do naśladowania nie jestem.
- Ja wiem,
że wielu rzeczy nie zdążyliście i wiem, że żadne słowa pocieszenia ci nie pomogą
i wszelkie próby zrobienia tego wzmagają twoją złość, ale wiem też, że tak żyć
nie można. Pamiętam, jaka była Gośka, bardziej nieprzewidywalna niż ty,
bardziej denerwująca i tylko ją było ciężej lubić niż ciebie – Krzyś ma rację.
Moja żona nie cieszyła się popularnością wśród moich kolegów i ich partnerek
życiowych. W bliższe stosunki weszła jedynie z Iwonką. Nie chodziła na moje
mecze, a jeśli już była to nie okazywała żadnych emocji. Potrafiła jednak
wsiąść w samolot i polecieć za mną do Brazylii lub Japonii – ot tak na mój
mecz, bo się stęskniła.
- To nie
tak, ona po prostu żyła własnym życiem, a nie moim jak wiele partnerek
sportowców. Podobnie jak twoja żona nie chciała być zależna ode mnie i chciała
mieć alternatywę. Wspierała mnie w każdym momencie, ale nie udawała, że
interesuje się siatkówką, po prostu była, obok gdy tego potrzebowałem.
Pocieszała mnie, gdy przegrywałem i sprowadzała na ziemię, gdy odnosiłem
sukcesy. Brakuje mi tego – opieram się plecami o kanapę i odchylam głowę
bezsilnie wpatrując się w biały sufit Krzyśkowego salonu – Wiem, ze nie była
lubiana, ale sam wiesz ile zyskiwała przy bliższym poznaniu. Nigdy nie
zabiegała o niczyją sympatię ani zainteresowanie, była twardą businesswoman
zarówno w pracy jak i życiu towarzyskim. Tylko w domu zrzucała tą maskę na
rzecz wspaniałej kobiety, która dla mnie i dla dzieci potrafiła poświęcić
wszystko.
- Sam
początkowo miałem z nią problem i długo się zastanawiałem jak wy się
dogadujecie. Dla postronnych była po prostu zadzierającą nosa, pewną siebie i
chłodną kobietą. Ciężko się było do niej zbliżyć na tyle żeby poznać tą jej
lepszą stronę, ale komu się to udało to nie żałował. Materiał na przyjaciółkę
na całe życie – Igła z rozrzewnieniem wspominał jej trudny charakter i złożoną
osobowość.
- Taka była
do samego końca. Rozkleiła się tylko raz, tuż przed śmiercią. Jedyny raz głośno
powiedziała, ze nie chce umierać. Poza tym była jak skała, aż miałem wyrzuty
sumienia, że sam tak nie potrafiłem. Trząsłem się wiecznie jak osika na samą
myśl, że życie mi się sypie i zostanę bez niej – stają mi łzy w oczach pierwszy
raz od trzech lat. Odkąd zachorowała nie uroniłem ani jednej kropli, a teraz
mam ochotę płakać. Zaciskam mocno powieki, żeby słone łzy nie wydostały się na
zewnątrz i pociągam nosem. Chyba pierwszy raz nie czuję złości. W obecności
Ignaczaka wszystko wydaje się odległe i łatwiejsze.
Nie
zarejestrowałem momentu, gdy Patryk pojawił się koło mnie szczebiocząc swoim
dziecinnym głosikiem.
- Tatusiu
łezki ci lecą. Masz ziazi? – dotykał moich mokrych policzków, a ja
zastanawiałem się jak wyczuł, że coś jest nie tak, bo przecież z takiej
odległości nie mógł widzieć – Wujek coś niemiłego ci powiedział? Jak był
niedobly, to ja go źbije!
- Nie synku.
Tatuś jest szczęśliwy, bo ma takiego wspaniałego obrońcę jak ty. Duzi chłopcy
też płaczą – czochram jego mięciutkie włoski uspokajając przejętego chłopca.
Igła płakał ze śmiechu.
- Muszę
uważać, bo masz bardzo wojownicze dziecko. Mogę na koniec kariery okupić
spotkanie z nim ciężką kontuzją – Krzysiek śmiał się głośno klepiąc się po
udach – Nie wytrzymam, to było piękne. Podpadłem na całej linii!
Mnie też
poprawił się humor po tym wojowniczym wkroczeniu Patryka do akcji.
- Nie wiem
czy to dobrze, że mój syn myśli, że tatuś potrzebuje obrońcy – patrzę z
rozczuleniem na tego maluszka, który późno, bo późno, ale zawładnął moim sercem
w całości. Krótką chwilę ciszy przerwał tupot stóp na schodach. Cztery zziajane
osóbki wpadły do salony robiąc totalny zamęt.
- Tato,
tato, wujku możemy iść do ogrodu? – krzyczeli jedno przez drugie, ubierając się
w biegu.
- Idźcie,
idźcie tylko nie wychodźcie za ogrodzenie – Igła z uśmiechem wypuszcza zgraję
przez drzwi tarasowe.
- Miłosz weź
Patryka ze sobą – proszę starszego syna, bo mały aż wyrywa się za resztą.
- Ale tato!
Dlaczego ja? On będzie za mną łaził! – blondyn krzywi się i kręci nosem jakbym mu,
co najmniej kazał czyścić publiczną toaletę.
- Bo ja ci
karzę! Jak się pięć minut się z nim pobawisz to cię nie ubędzie, a mały będzie
wniebowzięty. Masz go pilnować, a jak usłyszę, że mu dokuczasz to inaczej
porozmawiamy – Miłosz potulnie łapie trzylatka za rączkę i wychodzi na
zewnątrz. Nie lubię w ten sposób narzucać dzieciom swojej woli, ale czasami bez
stanowczości się nie obejdzie.
- Kurczę Zbyszek,
ale masz posłuch – Igła kręci głową – Myślałem raczej, że ich rozpieszczasz.
- Jakbym im
na wszystko pozwalał, to by mi na głowę weszli. Wystarczy, że dziadkowie tańczą
jak im dzieciaki zagrają. Ja od czasu do czasu muszę być tym złym. Nie
narzekam, bo na razie jest dobrze, rzadko podnoszę głos – daję sobie sprawę, że
niedługo Miłosz będzie nastolatkiem i przeraża mnie myśl, że będę musiał
zmierzyć się z problemami dojrzewania. Jak sobie przypomnę rozmowę
uświadamiającą z Miłoszkiem i to uczucie zażenowania, gdy rozmawiałem z nim o
seksie i reakcjach jego ciała. Byłem chyba bardziej zestresowany niż on. Czeka
mnie jeszcze pogadanka z Zuzką, a to będzie dużo trudniejsze. Nie jestem
kobietą i o okresach, hormonach i podpaskach wiem tyle, co przeczytam.
- Radzisz
sobie stary. Nawet lepiej niż wszyscy by się spodziewali – Krzyś przyjacielsko
poklepuje mnie po plecach.
- Masz rację, postępowałeś bardzo źle
sypiając, z kim popadnie. Jakby każdy tak reagował to nie byłoby dziewic na tym
świecie – mówiła to z pretensją w głosie. Nawet po tylu latach czułem niesmak
po tym ciemnym okresie w moim życiu.
- Wiem Gosiu, że zachowywałem się jak
palant. Nie potrafiłem żadnej innej obdarzyć głębszym uczuciem i traktowałem
seks instrumentalnie, choć doskonale wiedziałem jak smakuje seks z miłości i
jak pustym doświadczeniem jest bez niej – nie jestem w stanie spojrzeć jej w
oczy. Jest mi po prostu wstyd.
- Dawałeś sobie jednak radę z
dziećmi, które nigdy nie odczuły z twojej strony braku wsparcia, czy miłości.
Miałeś problemy wychowawcze jak każdy rodzic, ale pod tym względem jestem z
ciebie dumna. – Gosia ściska moją rękę i głaszczę ją dając mi wsparcie w chwili
refleksji nad tym, co minęło bezpowrotnie i nad błędami, których nie można
naprawić.
- Kochałem i kocham nasze dzieci. To
była jedyna rzecz, która mi po tobie została.
- Pamiętam jak zaszłam w ciążę z
Zuzką, twoją reakcję i wszystkie te piękne chwile we wspólnym oczekiwaniu na
dziecko. Chcesz to przeżyć jeszcze raz? – kiwam tylko głową, bo jestem
podekscytowany tak jak wtedy, gdy miałem zostać ojcem. Z Miłoszem było inaczej,
bo jak go adoptowaliśmy to miał blisko dwa latka, a tutaj miałem trzymać w
ramionach kruszynkę, która będzie ode mnie zależna przez wiele, wiele lat…
Witam kochane!! Dziękuję serdecznie
za wszystkie komentarze i zapraszam do czytania i komentowania kolejnego
rozdziału. To pomaga!!